- No dobrze... - Mruknęłam.
~~
Dni mijały dniami a ja dalej nie rodziłam... Zamartwiałam się. Bound wszedł do jaskini szczęśliwy. Wrzucił na naszą "półeczkę" żubra.
- I co? Jak ze szczeniakami?
- Oasis mówił, że dziś się urodzą... Ale wątpię. Nie mam skurczów ani nie czuje maluchów... Bound ja...
- Spokojnie. Urodzisz. Jak nie dziś to jutro. Dasz radę.
~W nocy~
Wtulona w Bound'a poczułam pragnienie i głód. Dziwne, jadłam i piłam nie tak wcale dawno. Ruszyłam do strumyka pod jaskinią (nasza jaskinia jest na półce skalnej nad strumieniem sfory). Usiadłam chłepcząc wodę. I nagle poczułam to... Ja rodziłam.
- Bound! - Pisnęłam. - Bound ja rodzę!
W odpowiedzi pies jak szalony wyskoczył z jaskini i podbiegł do mnie.
- Nie warto już biec po medyka, nie zdążę. Dasz radę sama?
- Tak, ale czy ty dasz radę odebrać poród?
- Spróbuje. - Szepnął i usiadł obok.
(...)
Urodziły się trzy szczeniaczki jak było przewidziane. Dwie suczki i jeden piesek.
- Jak je nazwiemy? - Zapytałam.
- Córeczki Ilia i Gracja, a chłopca...
- Black. Co ty na to?
<Bound? Formularze maluchów wyślę ci za chwilkę>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz