Zaczęło padać, więc pobiegliśmy do lasu i wpadliśmy do pierwszej lepszej jaskini. Była wolna. Nagle walnął piorun. Przerażona zaczęłam uciekać jak najdalej od wejścia do jaskini, w sam kąt.
-Pioruny spaliły mi dom... zabiły właścicieli i rodzinę... - z mego oka wypłynęła łza.
-Nie bój się, przy mnie jesteś bezpieczna. - po tych słowach walnął piorun. Zwaliły się skały. Zostaliśmy w pułapce. Wejście zostało zawalone.
-Nie wyjdziemy... - Armani przyjrzał się wyjściu.
-Przynajmniej umrę z Tobą... - spojrzałam mu w oczy.
-Nie umrzesz. Wymyślę coś, ale jutro.
Położyłam się, a on obok mnie. Wtuliłam się w niego.
-Kocham cię... - powiedziałam. - I bardzo chcę, żebyś był moim partnerem, zgadzasz się? - dodałam.
<Armani? Mogę Ci mówić Aron?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz