Strony

wtorek, 1 lipca 2014

Od Aquy C.D. Un

-Nie, nie...... Tylko troszkę... Nic takiego...- powiedziałam.-Pokaż. Gdzie trafiły kule?
-Nie jest to istotne. I tak nic nie wskurasz.
-Pokaż.
Un pokazał trzy miejsca ze śladami po krwi...
-Tu. Tu. I tu.- rzekł.
-No... Mam jednego przyjaciela.... Dobry medyk... Nawet bardzo...- powiedziałam.- Dasz radę do niego pójść?
-Dać, dam, ale nie widzę sensu.
Rzuciłam mu karcące spojrzenie. Wstałam i zaczęłam iść w stronę południowej granicy. Un poszedł za mną....
~Tydzień później...~
Byliśmy już niedaleko... Przed nami były wysokie góry... Podbiegłam w ich stronę. U ich podnóży była duża jaskinia. To w niej mieszkał Quam. Weszłam do środka.
-Quam?- krzyknęłam. Z cienia jaskini wyszedł postawy pies rasy Tosa Inu.
-Witaj Aqua. Co tam u ciebie?- zanim zdążyłam odpowiedzieć, spojrzał na mój brzuch....- Gratulacje... On jest ojcem?- wskazał na Un'a. Uśmiechnęłam się potakując głową.
-Tak, ale nie o mnie chodzi...
-O niego? Pewno kłusownicy. Coraz więcej ich się panoszy po lasach...
-Tak.... Ma trzy kule. W tych miejscach.- wskazałam te trzy miejsca. Quam obejrzał je i stwierdził:
-Są głęboko, ale chyba dak radę....- powiedział i wszedł w głąb jaskini. Poszliśmy za nim. Kiedy jaskinia rozgałęziała się na prawą i lewą komorę, musieliśmy skręcić w prawo. Tak na półkach i stołach leżało pełno ziół, lekarstw, opatrunówk.... Quam podszedł do Un'a i podał mu jakiś wywar.
-Jest dość mocny, bo cały zabieg będzie dość bolesny i długi. Jak wypijesz to wpadniesz w narkozę i od razu się uspokoisz. Nic nie poczujesz, nie martw się.
Un spojrzał na wywar. W końcu go wypił. Po około 3 minutach zasnął. Quam ułożył go na stole operacyjnym i znieczulił tamte trzy miejsca. Później musiałam wyjść....
~Po 4h....~
-Aqua!- zawołał Quam. Od razu wbiegłam do sali, w której leżał Un.
-I co? Udało się?- spytałam.
-Tak. Operacja przebiegła pomyślnie.- uśmiechnął się.
-Och... Nie wiem jak mam ci podziękować....- powiedziałam.
-No... Możesz już tu ze mną zostać... Czy coś...- powiedział.
-Quam!- krzyknęłam przez śmiech.
Jeszcze chwilę rozmawialiśmy. Po kilkunastu minutach Un się obudził....
-Un!- podbiegłam do niego i go przytuliłam. Quam podał mu trzy nienaruszone kule.
-Weź je na pamiątkę.- zaśmiał się.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę! Znów jesteś zdrowy.... Oh Un...- pocałowałam go długo i namiętnie. Potem spojrzałam mu radośnie w oczy. Również się cieszył.
<Un? That's the suprise from me! Cx>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz