Strony

sobota, 26 lipca 2014

Od Arlene C.D. Delgado

Stałam w milczeniu mierząc z psem kamienne spojrzenia. Właśnie, dlaczego to zrobiłam? Sama nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na to pytanie. Nieustanny, monotonny dylemat, po którym nie zmrużę dziś oka. Chciałam zadbać, uratować psa czy może uchronić siebie przed winą samobójstwa Delgada? Pojęcia nie mam... Wtedy wszystko działo się tak impulsywnie, szybko, że nie zdążyłam zastanowić się nad swoimi czynami. Teraz trochę ochłonęłam.
Samiec z wyraźnym zmęczeniem, bez słowa więcej odszedł powoli w północnym kierunku. Czułam się bezsilnie i głupio. Ja do tego doprowadziłam? To straszne.
- Jestem potworem! - wrzasnęłam z rozpaczą, wylewając z siebie litry łez. Mój głos był tak przeraźliwie głośny, jak gardłowy może być skowyt wiedźmy. Położyłam się na skale, zakrywając pysk łapami i zamkając czerwone od słonej wody oczy.
Łzy przyschły mi do twarzy i policzków. Mój pysk zaatakował nagły powiew wiatru. Zatrzęsłam łbem; był to dość odruch obronny przeciw nieznanemu przeciwnikowi. Po chwili zrozumiałam, że to, co mnie napadło to tylko powiew chłodnej bryzy. Chłodnej? Nie, ona była lodowata. Zawowiadało się na koniec ciepłych dni. Potrząsnęłam sierścią, chcąc się trochę rozgrzać. Niestety, niewiele to dało.
Niebo rozjaśniło się już całkowicie, było niemal całkowicie białe. Nad ziemią pląsała jedynie mleczna mgła. Pięknie wyglądało to z tej wysokości. Podniosłam się łapczywie i skierowałam się w stronę ścieżki prowadzącej ku górom.
Przyjrzałam się skałom; były wielkie i potężne. Wyglądały jak olbrzymy, ozdobione magicznymi runami, gorliwie czegoś pilnujące. Nagle zobaczyłam Delgada pod jednym z kamieni. Siedział plecami wsparty o wiekową skałę. Być może nad czymś dumał. Odetchnęłam głęboko górskim powietrzem i podeszłam bliżej.
- Wybacz - powtórzyłam dziś to słowo już dwa razy. Samiec nawet nie drgnął, nie odrywając wzroku od horyzontu. Zapadła między nami cisza, uwielbiałam jej dźwięk. Gdyby nie świst górskiego wiatru, byłaby idealna.

{Del? Gdybym cię zrzuciła, administracja wzięła by pęsete i pourywała mi kończyny... Choć jeżeli następnym razem to ustalimy, mogę być twoim mordercą :3}

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz