Strony

wtorek, 22 lipca 2014

Od Deuce'a do Omegi

Wiatr smagał moją sierść. Nawet stuletnie drzewa nie mogły uchronić mnie od przeciągu. Przygryzłem dolną wargę, dumając nad swoim położeniem. Było fatalne. U wyjścia lasu wichura chulała jeszcze mocniej, więc z dwojga złego, postanowiłem zostać wśród drzew okalanych przez las liściasty. Wstałem, idąc na nierozruszanych kończynach ku pasmu polan. Rosa po w nocnej burzy błyszczała na dzikich paprociach i bluszczach. Nagle w moje uszy wpadł odgłos sapania i szybkich kroków, które mogły należeć do obcego psa, jak i wilka. Cofnąłem się do cienia, stawiając uszy i naprężając łapy. Nie obawiałem się niczego. Postać zbliżała się powoli, acz nieubłagalnie. Gwałtownie się zatrzymała, wlepiając we mnie ciekawskie ślepia.
- Kim jesteś? - na próżno mrużyła oczy nie mogąc mnie dostrzec. Z wahaniem wyszedłem z cienia, patrząc na nią podejżliwie.
- Z resztą, pewnie należysz do sfory. Chodź, znam skrót do jaskini - mówiła tak szybko, że trudno było ją zrozumieć. W końcu bez pewności ruszyłem za suką. Wiatr huczał i warczał, jak stado niedźwiedzi.
Ostrożnie wsunąłem się do obszernej jaskini. Mimo pogody na dworze, w środku było ciepło i przytulnie. Szybko ogrzałem sztywne stawy. Położyłem się przy ścianie. Suka usiadła przy wejściu, sprawdzając stan pogody.
- I tak przez najbliższe godziny się nie rozpogodzi - chrząknąłem. Nieznajoma drgnęła na dźwięk mojego głosu. - Jestem Deuce - rzekłem.

{Omega?}

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz