Wiatr smagał moją sierść. Nawet stuletnie drzewa nie mogły uchronić mnie od przeciągu. Przygryzłem dolną wargę, dumając nad swoim położeniem. Było fatalne. U wyjścia lasu wichura chulała jeszcze mocniej, więc z dwojga złego, postanowiłem zostać wśród drzew okalanych przez las liściasty. Wstałem, idąc na nierozruszanych kończynach ku pasmu polan. Rosa po w nocnej burzy błyszczała na dzikich paprociach i bluszczach. Nagle w moje uszy wpadł odgłos sapania i szybkich kroków, które mogły należeć do obcego psa, jak i wilka. Cofnąłem się do cienia, stawiając uszy i naprężając łapy. Nie obawiałem się niczego. Postać zbliżała się powoli, acz nieubłagalnie. Gwałtownie się zatrzymała, wlepiając we mnie ciekawskie ślepia.
- Kim jesteś? - na próżno mrużyła oczy nie mogąc mnie dostrzec. Z wahaniem wyszedłem z cienia, patrząc na nią podejżliwie.
- Z resztą, pewnie należysz do sfory. Chodź, znam skrót do jaskini - mówiła tak szybko, że trudno było ją zrozumieć. W końcu bez pewności ruszyłem za suką. Wiatr huczał i warczał, jak stado niedźwiedzi.
Ostrożnie wsunąłem się do obszernej jaskini. Mimo pogody na dworze, w środku było ciepło i przytulnie. Szybko ogrzałem sztywne stawy. Położyłem się przy ścianie. Suka usiadła przy wejściu, sprawdzając stan pogody.
- I tak przez najbliższe godziny się nie rozpogodzi - chrząknąłem. Nieznajoma drgnęła na dźwięk mojego głosu. - Jestem Deuce - rzekłem.
{Omega?}
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz