wtorek, 22 lipca 2014

Od Elusive C.D. Maxwell

Cofnęłam się nieco, kładąc uszy. Wilki?! Ta myśl wpędzała mnie w panikę i mydliła oczy. Ciche, groźne powarkiwania dochodzące zza krzaków, pobudzały moją wyobraźnię.
- Oni..., oni... Nas wyczują - słowa nie chciały przechodzić mi przez gardło. Trzęsłam się niespokojnie. Wtuliłam się mocniej w bezpieczne ramiona Maxa.
- To niezaprzeczalne - pies westchnął bezradnie. - Zostań tu - orzekł wstając. Cała mieszanka strachu i paniki gotowały się we mnie zaciekle. Podniosłam się gwałtownie i złapałam samca za ramię. On podniósł na mnie pytające spojrzenie. Zobaczyłam w jego oczach nadzieję? Z pewnością. Ale na co?
- Zaczekaj, ja pójdę - oznajmiłam stanowczo.
- Zwariowałaś?! Oni cię zabiją, to mordercy! - uniósł się nerwowo, ciężko dysząc. Stałam przed nim nieugięta, odważnie patrząc mu w oczy. Jakby zawładnęła mną inna Elusive.
- Jestem tego świadoma - odparłam spokojnie.
- Ale nie możesz, nie godzę się na to. Zosta... - zamknęłam mu usta czułym pocałunkiem. Korzystając z chwili jego zdezorientowania czmychnęłam szybko w krzaki. Ruszyłam ostrożnie przed siebie, węsząc w powietrzu. Z tyłu słyszałam jego nawoływania. Weszłam na niezalesioną polanę. Wtem zobaczyłam przed sobą płową sylwetkę wilka. Ukazałam śnieżnobiałe kły. Wilk zbliżył się do mnie z pazernym uśmiechem.
- Ha! Wiedziałem, że są tu w pobliżu jakieś kundle. Nie wierzyli mi głupcy! - zaśmiał się szyderczo. - Nie martw się jestem tu sam. Śmierć przyjdzie szybko - zawył tym razem zwracając do mej osoby. Skuliłam się nieco, czując jak opuszcza mnie odwaga. Wilk podszedł na niebezpieczną odległość. Głośnym warkotem zasygnalizował rozpoczęcie posiłku, skacząc w moją stronę. W ostatniej chwili uskoczyłam w bok. Wilk przejachał mi łapą po grzbiecie, tworząc cztery, krwawiące pasy. Jęknęłam bezgłośnie, upadając na błotnistą ziemię. Nagle z lasu wybieg Maxwell, rzucając się na drapieżnika. Nie miałam siły by się podnieść, z trudem łapałam tlen, leżąc w trawie pół przytomna.

{Maxwell?}

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz