- Spokojnie, to tylko woda, nie jestem z cukru - przyjaźnie się uśmiechnęłam.
W nozdrza bił piękny, kwiatowy zapach wiosny. Słońce ogrzewało moją sierść. Mimo moich słów pies był zawstydzony.
- Eee... dziękuje, że tak miło zareagowałaś.
- Nie ma za co. Może masz ochotę na spacer?
- Chętnie! - Powiedział.
- A zatem chodźmy.
- Znasz jakieś fajne miejsca?
- Nie za bardzo...
- No to może idźmy po prostu tam gdzie nas łapy poniosą!
- Dobrze!
Długo jeszcze rozmawialiśmy, po czym...
(Maxwell? :))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz