Nagle Omega zemdlała... Osunęła mi się w ramiona. Nie wiedziałem co mam zrobić, byliśmy daleko od jaskini naszej. Ba! A co do piero od jaskini medyczki! Chciałem krzyczeć, ale trzasnąłem się w twarz i warknąłem:
-Weź się w garść. Nie jesteś już dzieckiem!- wziąłem ją szybko i delikatnie na plecy. Zacząłem biec. Najszybciej jak tylko mogłem. Już po chwili szybki bieg przeobraził się w sprint. Biegłem z nią na placach kilka minut i nagle Omi się ocknęła. Zaczęła coś mamrotać, ale z tego wszystkiego zrozumiałem jedno:
-Mercy.... Szybciej... Błagam...- wyszeptała głosem pełnym bólu.
-Jeszcze chwilę wytrzymaj! Już niedaleko, Kochanie! Omi, jeszcze tylko kawałek!- powiedziałem zdyszany, ale przyspieszyłem. Po kolejnych kilku minutach walki z czasem, łapy zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa. Stawały się niczym z waty. W myślach ciągle powtarzałem sobie:
~Szybciej, Merkury, szybciej!~ darłem się na siebie w myślach. Po około kwadransie morderczego biegu wpadłem do jaskini jak burza. Położyłem ja delikatnie na posłaniu.
-Merkiś.... Zimno mi...- wyszeptała zmordowana i wycieńczona.- Ał!- wrzasnęła łapiąc się za bok.
-Omega, dasz radę! Zaraz będzie tu medyczka! Wytrzymaj jeszcze chwilę!- krzyknąłem i szybko nakryłem ją skórą niedźwiedzia... Była jeszcze bledsza niż zwykle, a czoło miała rozpalone niczym ogień. W tej chwili do jaskini wbiegła Avrill.
-Wychodź stąd!- krzyknęła do mnie.
-Nie ma mowy!- wydarłem się.- Nie zostawię jej!
-Rób co mówię! Pogarszasz sprawę!- warknęła.
-Zostaję!
-Merki.... Rób co mówi...- wydusiła z trudem. Wtedy pocałowałem ją delikatnie i wyszedłem stropiony i zdenerwowany. Po około godzinie Avrill zawołała mnie do środka... Od razu wbiegłem i usiadłem przy Omedze....
<Omi? No cx>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz