Wstałem rano i rozejrzałem się dookoła, "Nic nadzwyczajnego..."
pomyślałem patrząc na wychudzone kundle błąkające się po okolicy. No ale
cóż... w zasadzie byłem jednym z nich. Prawie. Ja potrafiłem sobie
poradzić z życiem. Wyrzucili mnie... i co z tego? Przecież trzeba iść
dalej. Jak powiedziałem tak zrobiłem ruszyłem zwłoki, przeciągnąłem się i
poszedłem przed siebie. Wlokłem się tak póki nie zobaczyłem jakiegoś
dzieciaka z hot-dogiem. Zapach idealnie wypieczonej parówki z pysznie
chrupiącą skórką pobudził moje zmysły do maksymalnego poziomu czujności.
Nie mogłem dłużej zwlekać- żołądek grał mi marsza. Naskoczyłam na
chłopca by ten wypuścił moje śniadanie, albo obiad, albo obiadokolacje
albo jeszcze inne świństwo. Gdy ten się przewrócił zabrałem posiłek i
zadowolony ruszyłem przed siebie. Gryząc resztki bułki i wspominając
parówkę nuciłem jakąś melodyjkę, którą usłyszałem na mieście. Taa... jak
na bezdomnego psa, który powinien ukrywać się przed hyclem dość często
tam bywałem. Do rzeczy. Nucąc ta melodyjkę wpadłem na jakąś suczkę.
Czekoladową przedstawicielkę wdzięcznej rasy jaką jest owczarek
niemiecki.
-Co ty tu robisz?- warknęła
-Tu... czyli...?
-Na terenie mojej sfory?
<Ayanna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz