piątek, 6 czerwca 2014

Od Asesiny

Czaiłam się na ogromnego jelenia z grubym i długim porożem. Zastanawia mnie dlaczego te zwierzęta są takie bezmyślne. Morderca czyha na nich pół metra dalej, a on spokojnie się pasie. Hah. Wybiłam się z łap i udusiłam zwierzę. Pozostawiłam padlinę i odeszłam w las. Po co się opychać na nadmiar? Nie mogę się zapuścić. Te wszystkie, walki, osaczenia, rozszarpywanie i wylew krwi nie poszły na marne. A Pablo? Phi. Zostawił mnie jak śmiecia. Jak śmiecia, którego ,,tak po prostu'' można sobie wziąć. Zabrali mnie, a on nawet nie kiwnął pazurem, by mnie ratować. Byłam po prostu następnym pionkiem w jego żałosnej grze. Wiedziałam, że tak będzie. Nagle wpadłam na jakiegoś psa.
-Uważaj gdzie stawiasz parszywe łapy kundlu!-warknęłam.
-Spadaj! Sama na mnie wpadłaś!-syknął. Podniosłam wzrok i ujrzałam... Jego... Pabla.
Totalnie mnie zatkało. Moje gardło się nieprzyjemnie zacisnęło i nie mogłam z siebie wydusić nic.
-Pablo?!-warknęłam.
-Aya?-ucieszył się i rzucił mi się na szyję.
-Odpier*** się ode mnie, parszywy zdrajco!-wrzasnęłam i odepchnęłam go.-I nie jestem żadna Aya, tylko El Asesina Negro! Nie waż nawet się na mnie mówić inaczej!

Delgado?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz