Osłupiałam, jakby łapy przytwierdzono mi do ziemi.
- Max. Ja, ja... nie jestem gotowa, przepraszam.
Pies spuścił pysk i się oddalił. Ja pospacerowałam w góry. Dopiero tam zrozumiałam, że chyba się zakochałam. To było uczucie dzikie i pięknie, przyjemne. Natychmiast zbiegłam z góry i znalazłam psa.
- Maxwell, czekaj! - Krzyknęłam. - Kocham Cię.
(Max?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz