Otuliłem ją łapą.
- Widzisz. Zycie psa nigdy nie jest łatwe. W jednej sekundzie jesteś najlepsza. W drugiej zaś jesteś zerem. Ale nie dla mnie. - Powiedziałem. Carrie przytuliła się do mnie. Powoli nachodziła noc. Suczka leżała u mego boku. Jej piękne oczy iskrzyły się. Delikatnie położyła głowę na mym grzbiecie i zasnęła. Czujny nastawiając uszy leżałem przy niej do świtu. To była piękna noc. Poczułem, że muszę zdobyć jej serce. Wstałem i ruszyłem z pędem światła na polanę. Na środku jej kroczył dumnie wypięty jeleń pilnujący saren. Skoczyłem na jelenia. Próbował mnie zrzucić porożem jednak czułem, iż gdy przegram będzie to hańba. Po wygranej zażartej walce zaciągnąłem go do Carrie. Ta otwierając oczy wydała krótki okrzyk zdziwienia. Spojrzała na mnie zdziwiona.
-"Jesteś latem mym i wiosną,
Roześmianą wciąż radością,
To Ty zimą i jesienią
Jesteś kwiatem i zielenią,
Tyś mym źródłem i strumieniem,
W Tobie gaszę me pragnienie,
Z Tobą wszystkie chwile dzielę:
Świątek, piątek i niedzielę.
Składam dzisiaj w Twoje ręce
Życie moje i... me serce!" - Powiedziałem krótki wiersz.
<Carrie? Wiem, trochę za szybko...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz