-Rozkazów nie toleruję-prychnęłam. Może jestem jaka jestem, ale mam pewne granice.
-Ok... To może chciałabyś pójść ze mną nad jezioro?-spytał zmieszany.
-Nie-odparłam stanowczo.
-Dlaczego?!-warknął.
-Ej, ej. Nie zapominaj się!-syknęłam.-Nie znasz jeszcze potęgi sarkazmu?
-Sorry. Po prostu... Nie ważne...-mruknął.
-To co idziemy?-uśmiechnęłam się.
-Tak, jasne-powiedział cicho.
-No to chodź!-zaśmiałam się i wyprułam przed siebie. Biegłam przez las i dojrzałam wielką kłodę. Otworzyłam szeroko oczy i wydałam z siebie zduszony okrzyk. Próbowałam zatrzymać się, ale nie mogłam. Zamknęłam oczy i przygotowałam się na wstrząs. Ale mimowolnie przeskoczyłam drzewo i biegłam dalej. Obróciłam się i spojrzałam na roześmianego Delgada. Nie patrząc przed siebie, wpadłam na drzewo i osunęłam się na ziemię nieprzytomna...
Delgado?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz