- Świetnie. Zaprowadzę cię - odwzajemniłam uśmiech. Również lubiłam polować, w końcu nasza rasa jest do tego dobrze przystosowana.
Ruszyliśmy. Do celu dotarliśmy w kilkadziesiąt minut później rozmawiając o przysłowiowym wszystkim i niczym. Zanim doszliśmy zdążyłam opowiedzieć mu o kilku psach w naszej sforze.
Umilkłam, gdy dotarliśmy do serca lasu. Instynktownie zachowaliśmy ciszę rozłączając się, ale nie tracąc z oczu i szukając tropu. W tym lesie nie było trudno o zwierzynę, aczkolwiek wolałam polować na otwartym terenie. Wesster dał mi znać, że znalazł trop. Podążyliśmy nim okrężnym łukiem, by ofiara nie wyczuła w wietrze niebezpieczeństwa.
Mieliśmy szczęście - znaleźliśmy małe stadko sześciu jeleni - dwa samce i cztery samice. Samce walczyły. Zaczailiśmy się czekając na wynik potyczki. Walki jeleni nie są ciekawe. Polegają jedynie na demonstracji siły i prawie nigdy nie dochodzi do krwawych potyczek. Tu było inaczej. W pewnym momencie jeden z mniejszych jeleni zdradziecko zadarł łbem do góry i zranił drugiego poważnie w łopatkę. Niby zwykła rana - a jednak dla takiego jelenia może okazać się śmiertelna. Jeśli wda się zakażenie - zwierzę nie ma większych szans na przeżycie.
Zwycięzca odszedł do pobliskiego stadka. Równocześnie wypadliśmy i chwyciliśmy zranione zwierzę za kark i szyję. Stadko ruszyło uciekając. Dobiliśmy jelenia. W tej samej chwili z krzaków wybiegł pies. Przez sekundę myślałam, że pobiegnie za stadkiem, ale zawrócił do nas warcząc.
- Spłoszyliście mi karibu! - warknął szybko do nas idąc. Uśmiechnęłam się drwiąco.
- No cóż, myślę, że to będą bezowocne łowy dla ciebie - rzekłam.
Pies wyszczerzył do mnie kły. Również je zaprezentowałam. Nie oddam zdobyczy.
<West? ;D
Albo jakiś inny pies/suka>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz