Czułam przede wszystkim ogromne wycieńczenie, nawet oddychało mi się z trudem. Czy sprawcą tego mógł być strach? Złapałam Maxa za łapę i delikatnie przyciągnęłam go do siebie.
- Nie, błagam, zostań. Nie wybaczę sobie jeśli pójdziesz... - szepnęłam resztką tchu. - To nie twoja wina. Ja zachowałam się lekkomyślnie, jak ostatnia egoistka. Powinnam umrzeć... - powiedziałam cicho, w międzyczasie walcząc z przytomnością. Samiec szukał oczami mojego wzroku, jednak ja delikatnie opuściłam powieki. Nie byłam w stanie patrzeć mu teraz w oczy.
{Max?}
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz