-Mejor Amiga. -uśmiechnęłam się nieśmiało. Spojrzałam w stronę jeziora. -Ale wolałabym, żebyś mówił mi Amiga czy Ami... -powiedziałam wciąż patrząc w przestrzeń.
Świat jest taki wielki, a ma tak mało pięknych miejsc... Dziwne, że w sforze każde z nich jest magiczne...
-Jasne, więc Amigo, czemu siedzisz tu sama? - z zamyślenia wyrwał mnie głos. No tak, przecież nie jestem jedyną osobą tutaj...
Wzruszyłam ramionami.
-Lubię czasem posiedzieć i pomyśleć. -odpowiedziałam i przechyliłam łeb.
Siedziałam tak chwilę, po czym wstałam i ruszyłam do lasu. Pies szedł za mną. Zebrałam parę dziko rosnących jagód i malin. Obok spokojnie rósł krzak róż, które napewno pięknie wyglądałyby w mojej jaskini. Te największe z nich wylądowały w moich łapach. Pies bacznie mi się przyglądał. Ruszyłam w stronę gór, a on za mną. W wejściu do jaskini rozwiesiłam róże, a w glinianych miskach owoce.
-To moja jaskinia. -pokazałam psu wnętrze.
Moje legowisko było wypełnione po brzegi mchem, zewnętrzna jego część zaś stokrotkami. Skalną półkę wypełniały gliniane miski pełne owoców. Z drugiej strony podobne miski pełne ziół.
-Zastanawiasz się pewnie, czemu nie zostałam zielarką... -powiedziałam.
-To dość interesujące. -przyznał.
-Omega przyjęła mnie do tej sfory, bez żadnych wymagań. Postanowiłam jej bronić, jak siostry... jej i innych. To w ramach podziękowania.
Pies pokiwał głową na znak, że rozumie.
-Ładna jaskinia. -powiedział.
-Dziękuję.
-A tam co jest? -wskazał łapą głaz zasłaniający przejście.
-Tam jest dalsza część jaskini, jeszcze nie wysprzątana. Jest dla mnie za duża, ale może w przyszłości, jeśli będę miała partnera i szczeniaczki się przyda. -uśmiechnęłam się.
Usłyszeliśmy przerażające wycie. Wilki.
-Jest dość późno, a na zewnątrz wilki... Może przenocujesz jedną noc? -spytałam.
<Winner?>